Kartka z kalendarza Dobry Zasiew
Panie, wysłuchaj modlitwy mojej I wołanie moje niech dojdzie do ciebie!
Z powodu gniewu twego i zapalczywości twojej, Gdyż podniosłeś mnie i odtrąciłeś.
Psalm 102,2.11
Psalm 102 nosi tytuł: "Modlitwa utrapionego, gdy upada na duchu i wylewa skargę swoją przed Panem." Tym utrapionym był sam Pan Jezus, którego życie na tej ziemi było rzeczywiście przepełnione bólem, cierpieniem i uciskiem. Ale wszystko to, co poruszało jego serce, nad czym się zasmucał i czym był zatroskany, zanosił w modlitwach przed oblicze Boże.
Gdy doświadczał osamotnienia i spostrzegał, że nawet jego uczniowie i najbliżsi nie mają dla niego zrozumienia, gdy nieustannie występowali przeciwko niemu i znieważali go jego zaciekli wrogowie, poprzez modlitwę szukał swej ucieczki w Bogu.
Co miał Pan właściwie na myśli, zwracając się do Boga słowami: "podniosłeś mnie i odtrąciłeś"? Na początku swej publicznej działalności, gdy przyjmował w Jordanie chrzest z rąk Jana, Bóg zaświadczył z otwartego nieba: "Oto Syn mój umiłowany, w którym mam upodobanie". W tej oto chwili, ów uniżony i pokorny człowiek, którego dotyczyły te wielkie słowa, a który jednak stanął po stronie gotowych, by pokutować Żydów, został wobec wszystkich niezwykle wyróżniony. Bo przecież był absolutnie bez grzechu i nie było konieczne, by podejmował pokutę - dokonywał odwrotu od dotkniętego grzechem życia. W ten sposób Bóg "podniósł" (lub wyniósł) Go jako swego umiłowanego Syna.
Ale u kresu swego ziemskiego życia, gdy wisiał na krzyżu i gdy podczas trzech godzin ciemności w zastępstwie za nas oraz z powodu naszych grzechów cierpiał w sposób niewysłowiony, wtedy Bóg odwrócił się od niego. Wołanie Zbawiciela: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?", pozostało bez odpowiedzi. Bóg w pewnym sensie "odtrącił" go, jako obarczonego całym ciężarem grzechu, jako wstawiennika, który stanął w tym strasznym miejscu kaźni w zastępstwie za grzesznych ludzi. Niepojęte, jak ogromnie ciężkimi musiały być dla Niego te ostatnie przeżycia!