Kartka z kalendarza Dobry Zasiew
Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem (...), by sprawił według bogactwa chwały swojej, żebyście byli przez Ducha jego mocą utwierdzeni w wewnętrznym człowieku, żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych.
List do Efezjan 3,14.16-17
Zajmowanie się wspaniałością Pana Jezusa, czyli poznawanie jej i podziwianie, to jedna rzecz. Natomiast czymś innym jest głębokie przyjęcie jej do serca. Również do tego potrzebujemy czynnej posługi Ducha Świętego. O tym czytamy w powyższych wersetach, gdy apostoł Paweł modli się za wierzących w Efezie. Wiemy, że aby być w tym świecie świadectwem dla naszego Pana i Zbawiciela, potrzebujemy Ducha Bożego jako źródła mocy w nas samych (Dz. Ap. 1,8), jednak nie o to chodzi w tym fragmencie. Duch zostaje nazwany tutaj Duchem Ojca. Potrzebujemy Go, aby Chrystus przez wiarę zamieszkał w naszych sercach. Mowa tu o miejscu, jakie Chrystus – centrum wszystkich Bożych zamysłów – winien trwale zajmować w naszym sercu.
Dla Ojca nie istnieje nic większego niż Jego Syn. Na Niego zawsze spogląda z upodobaniem. To dlatego dał nam swego Ducha, abyśmy byli w stanie wspólnie z Nim podziwiać przedmiot Jego radości. Duch Ojca zawsze pociąga do Syna, tak, jak Duch Syna przybliża nas do Ojca (por. Gal. 4,6). Jest to zatem relacja obustronna. Duch nie poprzestaje na samym tylko ukazywaniu nam chwały Syna. On chce zaprowadzić nas dalej. Chrystus ma przez wiarę mieszkać w naszych sercach, zaś my sami mamy być zakorzenieni i ugruntowani w miłości. To nie jest jedynie czysta teoria, lecz powinna mieć ona bezpośredni wpływ na nasze codzienne życie. Tam, gdzie mieszkam, tam jest moje stałe, bezpieczne schronienie. Jeżeli Chrystus mieszka w moim sercu, to nie jest tam już tylko gościem, lecz posiada prawa gospodarza. Im bardziej zachwycony jestem Jego chwałą, tym więcej sfer mojego życia podporządkowuję Jego wyłącznym rządom. Chrystus pragnie mieszkać w moim sercu, a Duch pracuje nade mną, aby Mu to umożliwić.